Ponieważ z założenia piszemy* tutaj o fizjoterapii i szeroko pojętej, łączącej się z nią odpowiedzialności, postanowiłam napisać dzisiaj kilka słów właśnie na jej temat, jednak w trochę inny niż tradycyjny sposób – serdecznie zapraszam!;)

Dookoła ciągle trąbi się na temat wielkiej odpowiedzialności jaka spoczywa na służbie zdrowia – że w naszych rękach jest ludzkie życie i zdrowie, że powinniśmy być szczególnie ostrożni w dobieraniu wszelkich środków pomocy, że swoim niedouczeniem możemy bardzo poważnie zaszkodzić naszym pacjentom i spowodować w najlepszym wypadku brak poprawy ich stanu zdrowia, a w najgorszym doprowadzić ich kalectwa. Jest to oczywiście prawdą, której nie mam zamiaru zaprzeczać, ale czy pełną? Czy sama wiedza na temat jednostek chorobowych i terapii stosowanych w naszej praktyce wystarczy, żeby pacjent został potraktowany kompleksowo? Czy zastosowanie odpowiedniego leczenia w gabinecie przez określoną ilość czasu w ciągu dnia jest wszystkim co możemy i powinniśmy zrobić, by czuł się z naszych rękach bezpiecznie? Według mnie – nie.

Ostatnio na jednym z treningów, (w którym brałam udział wyłącznie w celach rekreacyjnych 😉 ), zauważyłam, że panie zaraz po wejściu do sali ćwiczeń wyraźnie się śpieszą, żeby zająć konkretne miejsca na parkiecie. Niewiele myśląc uznałam to za objaw ich przyzwyczajenia lub odkrycia jakichś wyjątkowych walorów wybranych miejsc tj. większy przepływ powietrza w niektórych rejonach sali, (sama przecież zawsze stoję w miejscu gdzie najlepiej widać instruktora – bo takie mam widzi-mi-się, a co! ;)), gdy nagle usłyszałam jak jedna z nich mówi do drugiej: „ja muszę tutaj stać, bo tutaj mam swoją ŚCIĄGĘ”. Początkowo nie zrozumiałam co miały na myśli ( „jak to? Ściąga na zajęciach ruchowych? ALE PO CO?”), więc zainteresowana zapytałam je o co chodzi. Okazało się, że „ściągą”… jestem ja oraz dwie moje koleżanki, z którymi regularnie uczęszczam na zajęcia. (Tak, moje zdziwienie było jeszcze większe. 😉 ) Otóż moje kochane panie wybierały sobie miejsca według… osób stojących przed nimi! 🙂 – aby móc „odgapiać” to jak one ćwiczą i traktować je jako swoiste „ściągi z instruktora”.

Ta zabawna sytuacja i użyta przez nie charakterystyczna nazwa uświadomiła mi, że rzeczywiście taki mechanizm istnieje i wcale nie jest rzadkością! Zawsze w kilkunastoosobowej grupie ćwiczących znajdzie się kilka osób, które dla innych stają się inspiracjami/wzorami/motywacjami do pracy nad sobą w węższym lub szerszym znaczeniu tego słowa. „Przeciętni” niekiedy nawet wolą wzorować się na współćwiczących będących „normalnymi ludźmi” niż na instruktorze, który jest trochę z innego świata, bo przecież ma „taką idealną figurę, świetną kondycję i ćwiczy z taką lekkością jakiej ja nigdy nie osiągnę”. Jak się okazuje to na nas – „przeciętniakach”, może spoczywać część odpowiedzialności za to jak przebiegnie ich trening! Mnie, jako studentkę fizjoterapii, która przecież chce całe życie poświęcić usprawnianiu innych, dotknęło to w szczególny sposób i uświadomiło mi, że skoro już tak jest to warto to mądrze wykorzystać! W końcu chcę być ODPOWIEDZIALNĄ fizjoterapeutką, a kim ona ma być jeśli nie osobą dbającą o wszechstronny rozwój swoich pacjentów i poprawę jakości ich życia w każdym aspekcie? Każdym, czyli także tym, do którego będąc w pracy normalnie nie mamy dostępu – w rekreacji, w codziennych czynnościach, w tańcu czy treningu wytrzymałościowym, który pozwoli im pokonać własne granice i spełnić swoje marzenia jak np. wystartowanie w maratonie górskim czy udział w balu karnawałowym i przetańczenie całej nocy z ukochaną osobą, której nigdy nie dorównywaliśmy umiejętnościami tanecznymi. Dlaczego mamy nie wykorzystywać takich sytuacji, jak wspólny trening, aby im w tym pomóc?! Nie chodzi tu o jakieś cuda – czasami jedna drobna rzecz, jak pokazanie techniki danego ćwiczenia dodatkowy raz czy objaśnienie „dlaczego tak to działa” może dla kogoś znaczyć więcej niż godzinna wizyta w profesjonalnym gabinecie, bo uruchomi jego wyobraźnię i zmotywuje do dalszego działania.

Takie zadanie może wykonać praktycznie każdy, jednak my, jako osoby kształcące się w dziedzinie nauk medycznych i o kulturze fizycznej i często wiedzące więcej od nich (a niekiedy nawet od instruktorów) na temat np. biomechaniki człowieka, jesteśmy szczególnie zobligowani do dzielenia się naszymi umiejętnościami i szerzenia idei zdrowego trybu życia wszędzie gdzie tylko się da i w jaki tylko sposób będzie to możliwe. Jeśli tego dokonamy, to dopiero wtedy będziemy mogli pełnoprawnie nazywać się „odpowiedzialnymi fizjoterapeutami”, a właśnie tego przecież chcemy! 🙂

Życzę każdemu, a szczególnie osobom związanym z fizjoterapią, aby przez całe swoje życie były „dobrymi ściągami” ze zdrowego trybu życia dla innych. 🙂

* do tej pory swoimi przemyśleniami dzielił się z Wami tylko Mateusz, ale właśnie wkraczamy w nową erę tego bloga – erę dwóch narratorów 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *